Wywiad z André Sternem

LA (118) copy

Podczas zorganizowanej przez naszą Fundację I Konferencji Świadomej Edukacji, która odbyła się 19.03 w Poznaniu, miałam przyjemność i zaszczyt przeprowadzić wywiad z naszym zagranicznym prelegentem – André Sternem. Rozmawialiśmy o dziecięcej ciekawości, motywacji, rodzicielstwie i systemie szkolnictwa.

André to działacz edukacyjny, artysta, muzyk, lutnik. Jest także autorem bardzo głośnej na Zachodzie książki “… i nigdy nie chodziłem do szkoły”, w której opisuje swoje doświadczenia, związane właśnie z dorastaniem bez szkoły. Sam siebie nazywa “dużym dzieckiem” i taki właśnie jest. Nie dlatego, że nie bywa poważny, ale dlatego, że widać w nim dziecięcą pasję i entuzjazm. Radość, wyrażającą się w uśmiechu, który nie schodzi z jego twarzy. Często żartuje i sprawia, że ludzie w jego otoczeniu czują się po pierwsze swobodnie, a po drugie przepełnieni inspiracją.

Efekty naszej rozmowy możecie zobaczyć poniżej 🙂

Anna Olczak: Andre, jesteś najbardziej znany z faktu, że wychowywałeś się bez szkoły. Robisz jednak tak wiele rzeczy – jesteś pisarzem, muzykiem, lutnikiem, działaczem edukacyjnym. Jak to możliwe?

André Stern: (śmiech) To robią wszyscy ludzie, którzy są pełni entuzjazmu. To robią wszystkie dzieci. Dzieci nie zajmują się tylko jednym tematem. One zajmują się równocześnie przynajmniej pięcioma i bardzo głęboko wchodzą w każdy z nich. To są ludzie i to my jesteśmy tymi ludźmi. Istnieje jednak takie społeczne przyzwyczajenie, zgodnie z którym każdy musi wybrać jeden określony zawód i całe życie się go trzymać. Może, jeśli masz szczęście, to masz 1 zawód i 1 hobby. W moim przypadku nie istnieje pojęcie zawodu. Tak samo nie ma u mnie pojęcia czasu wolnego. Dla mnie cały czas, czegokolwiek bym nie robił, to jest nieustanny rozwój. 5 lat temu byłem tylko muzykiem. W zeszłym roku miałem 200 wykładów i nie miałem czasu na koncerty. Nie zrezygnowałem z tamtego zawodu – po prostu chwilowo wykonuje inny. Ale nie odróżniam życia od pracy. Dzieci też tego nie robią. Ja po prostu pozostałem w tym stanie, w którym jest każde dziecko. To bardzo proste.

AO: Jakie było źródło Twojej motywacji? Skoro nie stał nad Tobą żaden nauczyciel, autorytet, który by Ci narzucał wykonywanie konkretnych zadań?

AS: Zabawne jest to, że właśnie ten nacisk z góry jest tym co zabiera nam tę motywację. A kiedy już zabraknie nam entuzjazmu, to będziemy potrzebować kogoś, kto nas popycha w danym kierunku. Ale jeśli go nie straciliśmy, to nie potrzebujemy żadnej motywacji. Motywacja jest tym, co wprawia nas w ruch, zmienia nasz stan. A ruch, poruszanie się – to nasz naturalny stan. Jeżeli się nas nie hamuje, to nie trzeba nas też do niczego popychać.

Idea motywacji powstaje przez to, że zabija się naturalny entuzjazm. Dziecko nie potrzebuje być motywowane. Jeżeli dziecko ma jakąś historię, którą kocha i uwielbia, to może tej historii posłuchać nawet tysiąc razy. I wcale nie musisz go do tego zachęcać ani motywować. Ono ciągle jest nią nienasycone. Ten stan pojawia się w środku, stamtąd wypływa. I to jest życie. Motywacja jest czymś, co przychodzi z zewnątrz. Zobacz, motywuję Cię w tym momencie. Działa? Muszę Cię motywować tylko wtedy, kiedy się nudzisz. Pytanie brzmi: dlaczego się nudzisz? I tutaj zaczyna się najważniejsza dla mnie kwestia. To wszystko o czym mówię – my wszyscy to wiemy! Wszyscy to przeżyliśmy.

AO: Czy dorastanie bez szkoły to coś, co poleciłbyś wszystkim dzieciom i ich rodzicom? Jeśli nie, to którym i dlaczego? Czy są jakieś przeciwskazania?

AS: Nigdy niczego nie polecam. Nie wierzę, że jest jedna metoda, jedno rozwiązanie, które będzie skuteczne u każdego. Jeżeli bym to zrobił to byłbym bardzo podejrzanym człowiekiem. To znaczy, że pewnie miałbym coś do sprzedania (śmiech). I wtedy bym powiedział, że wszystkie dzieci, które są takie jak ja, są szczęśliwe. To o czym ja mówię to nie jest metoda. To jest nowa postawa. I ta, owszem, jest dobra dla wszystkich dzieci – to pewne. Mówiąc o postawie mówię o pewnym spojrzeniu, które pada na dzieci ze świata zewnętrznego. I to jest spojrzenie, które my wciąż czujemy. A potem przenosimy je na swoje dzieci. Więc przede wszystkim musimy się od tego uwolnić.

AO: A jak byś opisał rolę rodziców w zdrowym wychowaniu dzieci? Czego powinni unikać a o czym powinni pamiętać?

AS: Jestem głęboko przekonany o tym, że chodzi właśnie o tę postawę – reszta to kwestie organizacyjne. To nie chodzi o to, żeby rodzice zaczęli od dzisiaj “wychowywać” dzieci – to by było najgorsze. Chodzi o to, w jaki sposób my się spotykamy z naszym dzieckiem. Dopóki wygląda to tak jak obecnie – nie spotykamy się wolni. Mamy mnóstwo naleciałości. To jest spojrzenie, które na nas rzucono i które my przenosimy dalej. Od początku ja jako ojciec chcę, żebyś Ty się zmieniła. Żebyś mi się podobała. I Ty masz zachowywać się tak, żeby sprostać moim wymaganiom. I to niestety zaczyna się bardzo wcześnie – będę o tym mówił w trakcie wykładu. W ogóle tego nie zauważamy.

Młodzi rodzice zawsze słyszą to samo pytanie: “Czy dziecko przesypia już noce?” I to doprowadza do tego, że podświadomie rodzice spotykając się z dzieckiem myślą: “Powinieneś przesypiać noce, będę Cię bardziej wolał i bardziej będziesz odpowiadać moim wyobrażeniom, gdy już zaczniesz to robić.” Jeśli chcesz, bym Cię bardziej kochał dopasuj się do mnie. I to jest ta stara postawa. To musimy zmienić. To co mnie interesuje, to jak Ty odpowiesz na to pytanie. Jak odpowie na nie te 200 osób, które tam siedzą (uczestników Konferencji – przyp. aut.)

AO: Czyli dziecko idzie w świat, w którym nieustannie ktoś go ocenia i próbuje się do tego świata dopasować, a cały ten proces zaczyna się już we wczesnych latach w domu? I to jest największy problem?

AS: To jest bardzo skomplikowana kwestia, bo każdy rodzic robi to przecież z dobrej woli. Chce, żeby jego dziecko było szczęśliwym dorosłym. I żeby było szczęśliwym dorosłym, jesteśmy w stanie posunąć się do tego, żeby było nieszczęśliwym dzieckiem. Jak to jest możliwe, jak to ma funkcjonować? Tak, zgadza się, dziecko jest nieustannie oceniane. To sprawia, że czuje się upokorzone. (Andre wstaje z krzesła i staje nade mną) Tak się czują nasze dzieci. Przez cały czas. Dzisiejsze kobiety nie wytrzymałyby tego. Ale robimy to naszym dzieciom. Ciągle się je kontroluje, sprawdza. Jedno z moich dzieci kocha planetę. I cały czas o nich mówi. Ktoś to usłyszał i zapytał: “A wokół czego kręcą się te wszystkie planety?” Za chwilę następuje zdziwienie, bo zwykle osoba która o to pyta nie wie o planetach tyle co mój syn (śmiech). Ale tak to działa – dorosły jest tą osobą mądrzejszą, która ma władzę i siłę. Udało nam się uwolnić kobiety – jesteśmy na dobrej drodze. Musimy jeszcze uwolnić dzieci.

AO: No właśnie, zadajemy dzieciom banalne pytania i sami uważamy, że pytania od dzieci są banalne. Rozprawiamy o poważnych kwestiach, takich jak stan światowej gospodarki czy polityka państw, a może właśnie powinniśmy pochylić się nad tymi dziecięcymi kwestiami?

AS: Nie może, a na pewno. Te pytania są ważniejsze – bo to pytania od naszych dzieci właśnie. Co może być ważniejszego? Kiedy mój syn pyta mnie o orbitę Merkurego, to nie ma dla mnie niczego ważniejszego. Te pytania stawiane przez dzieci to są pytania emocjonalne – i tylko w tym emocjonalnym stanie mogą zapamiętać odpowiedź – dlatego tak ważne jest czy i co im odpowiadamy. Nie każdy rodzic o tym wie, bo mało się o tym mówi. Ale pracujemy nad tym (śmiech).

AO: Rozmawialiśmy trochę o rodzicach, teraz chciałabym poruszyć temat szkoły. Gdybyś miał go wskazać, jaki jest wg Ciebie największy błąd systemu edukacji?

AS: Nie odpowiem na to pytanie, bo nie tym się zajmuję. Mogę powiedzieć tylko tyle, że system szkolnictwa, podobnie jak i rodzice, prezentuje postawę niekorzystną. Moją pracą jest pokazywać, jakie jest dziecko, kiedy przychodzi na świat, jaki ma potencjał i jakie umiejętności. I jakie mogłoby być. Jeśli znajdziesz ten rozdźwięk pomiędzy tym jakie dziecko jest a jakie mogłoby być, sama sobie odpowiesz na pytanie, co robi szkoła. I to Twoja indywidualna odpowiedź bardziej mnie interesuje (śmiech).

AO: Czy któryś z modeli alternatywnej edukacji jest Ci szczególnie bliski?

AS: Uważam, że to świetnie, że tyle alternatyw powstało. To błogosławieństwo dla wielu dzieci. Ale to także nie jest temat, którym się zajmuję. Z dwóch powodów: ja od lat pływam w wielkim oceanie. I każda forma akwarium, którą widzę, zawsze będzie dla mnie akwarium. Oczywiście bardziej podobają mi się te akwaria, które są większe i bardziej kolorowe. Ale to wciąż akwaria (śmiech). A drugi powód: można to także porównać do wielkiej bańki, w której znajdują się sprzyjające okoliczności. Wspaniale, że są takie bańki, ale skoro ich potrzebujemy, to znaczy że wokół nich są jakieś niekorzystne warunki. I to jest mój plac budowy. Jeśli tam coś się zmieni, to wówczas nie będziemy potrzebować “oaz”.

AO: Co chcesz osiągnąć? Jaki jest główny cel, który Ci przyświeca?

AS: Chcę mówić o tym, że nasze dzieci są małymi cudami. Przypominać, że przychodzimy na świat jako bomby pełne potencjału. Dziecko jest w stanie nauczyć się wszystkiego i zostać każdym. Dziecko nie zna dyskryminacji ani hierarchii. I tracimy ten potencjał. Stajemy się uproszczonymi wersjami samych siebie. I ostatnimi strażnikami tego potencjału nie są mędrcy, wielcy artyści, wirtuozi, samuraje… Oni tylko rozwinęli u siebie 1-2 z potencjałów, które otrzymali. Prawdziwymi strażnikami potencjału są dzieci. Krótko mówiąc, z czasem nie stajemy się lepsi. Ale przyszliśmy na świat doskonali. To takie nowe spojrzenie na ten temat i moją misją jest go rozprzestrzeniać.

AO: I na koniec: czego życzyłbyś polskiej edukacji i polskim rodzicom?

AS: Dużo zaufania i dużo entuzjazmu.