Nastała era technologii. Wszystko można załatwić jednym kliknięciem i nie trzeba nadwyrężać szarych komórek. Zamiast spędzać czas na dworze, wśród rówieśników, dzieci wolą ekran smartfona, laptopa i tableta.
Badanie przeprowadzone przez Kaiser Foundation już w 2010 roku pokazało, że dzieci w wieku wczesnoszkolnym mają ok. 7,5 godziny styczności z technologią dziennie, 75% z nich ma w swoim pokoju telewizor, a w 50% amerykańskich domów telewizja jest włączona od rana do nocy. 56% dzieci w wieku od 10 do 13 lat posiada smartfona. Przepadły czasy wspólnego siadania do stołu i wspólnych rozmów, zamiast nich jest duży ekran i jedzenie na wynos.
Oczywiście nie możemy technologii odmówić tego, że znacząco ułatwiła nam życie i zaoszczędziła nasz cenny czas. Warto jednak spojrzeć na koszty tej transakcji, które w dłuższej perspektywie czasu mogą być większe, niż nam się wydaje.
Rozwijanie systemów czuciowych, ruchowych oraz przystosowywanie się dzieci nie ewoluowało biologicznie na tyle, aby móc pomieścić ten siedzący, szalony i chaotyczny charakter dzisiejszej technologii. Wpływ technologii u dynamicznie rozwijających się dzieci spowodował wzrost zaburzeń psychicznych i fizycznych, które medycyna dopiero zaczyna badać i jeszcze nie do końca je rozumie.
Diagnozy ADHD, autyzmu, zaburzeń koordynacji, opóźnień rozwojowych, problemów z mową, trudności w uczeniu się, zaburzeń przetwarzania sensorycznego, lęków, depresji i zaburzeń snu są ściśle związane z nadużywaniem dobrodziejstw technologii, a rosną w zastraszającym tempie.
Obcowanie z technologią nie wpływa na dzieci wyłącznie w płaszczyźnie ich myślenia. Chodzi tu również o to, że ich mózgi wciąż się rozwijają i są plastyczne, a częsta ekspozycja na urządzenia elektroniczne niejako wyznacza kierunek tego rozwoju. Jak zaobserwował naukowiec Nicholas Carr, dawniej, kiedy czytaliśmy znacznie więcej książek, nasze mózgi “uczyły się” skupienia i pomysłowości. Technologia z kolei uczy nas błyskawicznego i pobieżnego skanowania informacji.
Używa on również bardzo ciekawej metafory do porównania czytania z internetem. Czytanie to według niego nurkowanie, całkowite zanurzanie się w spokojnym środowisku, ograniczonym wizualnie, w którym tempo zwalnia i praktycznie brak tam jakichkolwiek zakłóceń. Z tego powodu nurek skupia się i głęboko zastanawia nad ograniczoną liczbą informacji, które otrzymuje. Z kolei internet to narciarstwo wodne – narciarz sunie po tafli wody ze sporą prędkością, otacza go szeroka przestrzeń, naokoło mnóstwo bombardujących go bodźców, a on desperacko próbuje skupić się na jednej czynności.
Dlatego warto głośno powiedzieć o tym, co powoduje zbyt częsty kontakt z cudami technologii…
- Brak kreatywności.
W sieci wszystko jest bowiem zrobione za nas. Jeśli czegoś nie wiemy, możemy sprawdzić w Google. I o ile jest to ważne, byśmy uczyli nasze dzieci używać internetu jako narzędzia, o tyle pilnujmy, by nie uczyły się polegać wyłącznie na technologii.
- Brak ciekawości i pasji.
Dzisiejsi rodzice pamiętają jeszcze czasy, w których by czegoś się dowiedzieć, trzeba było przekopywać setki książkowych stronic bądź po prostu wyjść na dwór i… odkrywać samemu. Miało to niebywałą zaletę – tak zdobyta informacja zostawała z nimi praktycznie na zawsze. Teraz wystarczy kliknięcie. A to zabiera dzieciom bardzo ważną rzecz – nie pokazuje im, że nauka to proces. Dlatego technologia może być istotną przeszkodą w rozwijaniu u dziecka prawdziwej miłości do nauki.
- Brak cierpliwości.
Ponieważ wszystko jest dostępne jednym kliknięciem, denerwujące może być czekanie na coś dłużej i wkładanie wysiłku w dłuższe czynności, jak choćby ugotowanie posiłku. To także sprawia, że dziecko nie umie odraczać gratyfikacji – po co czekać, skoro chcę i mogę coś mieć teraz, już, zaraz?
- Brak ruchu fizycznego.
Po prostu – godziny spędzone przed ekranem komputera czy tableta prowokują siedzący tryb życia. Otyłość u dzieci (szczególnie w krajach amerykańskich) to teraz prawdziwa plaga.
- Gorsze wyniki w szkole.
Ciekawe badanie zostało przeprowadzone przez London School of Economics. Okazało się, że gdy w szkołach podstawowych zabroniono używania telefonów komórkowych, wyniki testów wzrosły o 6,4%. U uczniów, których wyniki znajdowały się poniżej średniej, zanotowano 14% poprawę.
- Gorsze relacje międzyludzkie.
UCLA przeprowadziło równie ciekawy eksperyment: dwie grupy dzieci zostały posłane na obóz – na jednym z nich w ogóle nie używano komórek, tabletów czy laptopów, na drugim zaś pozwolono dzieciom korzystać z tych urządzeń. Po tygodniu okazało się, że grupa pierwsza znacznie lepiej radziła sobie z odczytywaniem ludzkich emocji i okazywaniem empatii.
Absolutnie nie zachęcam do odcięcia dzieci od wszelkich urządzeń elektronicznych. Radzę, może banalnie, by robić to z głową – a w dzisiejszych czasach jest to wyjątkowo utrudnione. Niektórzy rodzice nawet nie zdają sobie sprawy z tego, ile czasu ich dzieci wypełniają sobie, wlepiając wzrok w ekran, obojętnie jakiej wielkości – mało kto stoi przecież nad dzieckiem 24 godziny na dobę.